Na długi majowy weekend tegoroczni konfirmanci wyruszyli w Bieszczady.
W piątek 1 maja wczesnym rankiem autobus zapełnił się rozespaną, ale ciekawą przygód młodzieżą i opiekunami. Długą podróż umilały rozmowy, poznawanie się, gry, niektórzy nie odstępowali książki do nauki konfirmacyjnej – widać pamiętali o wieczornym przygotowaniu do egzaminu. Jednak większość rozluźniona poświęcała czas na zabawę lub podziwianie widoków za oknem.
W południe dotarliśmy do Sanoka. W Muzeum Budownictwa Ludowego przez ponad 2 godziny poznawaliśmy wsie, które zamieszkiwali Bojkowie, Łemkowie, Dolinianie, Pogórzanie. Przewodnicy zabrali nas w podróż po różnych regionach etnograficznych, pokazując nie tylko różne style architektury, ale przede wszystkim przybliżając życie tutejszej ludności, związane zarówno z codziennym dniem pracy, jak i kultem religijnym i szkolnictwem. Odwiedziliśmy wiejskie chaty, cerkwie prawosławne, grekokatolickie, starą szkołę, plebanię, dworek szlachecki i część skansenu, poświeconą wydobyciu ropy naftowej. Na koniec udaliśmy się na Galicyjski Rynek, gdzie zajrzeliśmy do apteki, zakładu fryzjerskiego, domu nauczyciela, sklepu kolonialnego i domu rodziny żydowskiej.
Popołudnie spędziliśmy spacerując po sanockiej starówce, kosztując tradycyjnych przysmaków kuchni bieszczadzkiej lub … włoskiej pizzy.
Wieczorem dojechaliśmy do Ośrodka Wypoczynkowo-Rehabilitacyjnego w Myczkowcach, prowadzonego przez Caritas. Tutaj czekała na nas domowa obiadokolacja i oczywiście noclegi. Po rozlokowaniu się w pokojach i krótkim odpoczynku młodzież udała się do świetlicy, gdzie przygotowywała się do egzaminu konfirmacyjnego i uroczystości konfirmacji. Miła niespodzianka spotkała księdza proboszcza Władysława Wantuloka, któremu konfirmacji przyznali tytuł „fest fajnego farorza”, co uwidocznione zostało na t-shircie.
Późny wieczór posłużył integracji grupy, choć w niektórych pokojach trwał troszkę zbyt długo. A efekty było widać już następnego dnia.
W sobotę nieco niewyspana, ale za to zintegrowana grupa stawiła się na śniadaniu, by zaraz po nim udać się na całodniową objazdową wycieczkę po Bieszczadach. Niestety aura nie sprzyjała wyjściu w góry, więc nie udało nam się zdobyć w pieszej wędrówce Połoniny Wetlińskiej, ale padający deszcz nie przeszkodził w skorzystaniu z innych atrakcji.
Bieszczadzką Kolejką Leśną (wąskotorową) ze stacji głównej – Majdan koło Cisnej pojechaliśmy do wsi Balnica, na granicy ze Słowacją. Przejeżdżaliśmy przez leśne ostępy, gdzie jedynym śladem cywilizacji były tory kolejowe. W Balnicy w środku lasu na małej polanie stoi jeden zaledwie dom, w którym jest sklep – można tu kupić słowackie produkty. Na peronie oczekuje wielu mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy oferują turystom gorącą herbatę i bieszczadzkie smakołyki. Mamy półgodzinną przerwę, więc mimo mocno padającego deszczu, chętnie korzystamy z tej oferty, by się rozgrzać. Po powrocie na dworzec główny w Majdanie zwiedziliśmy także zabytkowy budynek dworca, poznając historię „bieszczadzkiej ciuchci”.
Dalszą część wycieczki odbyliśmy autobusem udając się Wielką Pętlą Bieszczadzką przez Cisną, Wetlinę, Ustrzyki Górne, Smolnik do Ustrzyk Dolnych. Po drodze zboczyliśmy z trasy do Zagrody Pokazowej Żubrów w Mucznem. Przez cały dzień towarzyszył nam przewodnik Pan Edward, który przekazał nam mnóstwo ciekawych informacji.
W Ustrzykach Dolnych zwiedziliśmy prywatne Muzeum Młynarstwa i Wsi – Młyn, jedyne w południowej Polsce. Prezentowane są tu m. in. maszyny z XIX w. wykorzystywane w młynarstwie parowym. Młyn jest w pełni sprawny i w każdej chwili może podjąć swoją pracę, wykorzystując zgromadzone tu maszyny. Niespodziewanie trafiliśmy także na koncert żeńskiego chóru prawosławnego z Sanoka, który wykonywał ukraińskie pieśni ludowe. Mogliśmy również podziwiać ukraińskie stroje ludowe.
Z Ustrzyk pełni wrażeń wróciliśmy do Myczkowców. Po kolacji zwiedziliśmy znajdujący się tutaj „Ogród Biblijny”. Odbyliśmy w nim wędrówkę od raju w Edenie po ostatnie rozdziały Objawienia św. Jana.
Wieczorem zostaliśmy zaproszeni przez Dyrektora Ośrodka ks. Bogusława Janika do sali kinowej na film: „Wilcze góry”, ukazujący piękno przyrody Bieszczad i szczególnego mieszkańca – wilka. Niespodzianką był spacer po lesie pełnym zwierząt w sali obok kina.
W niedzielny poranek pożegnaliśmy gościnne Myczkowce i udaliśmy się do Soliny. Przechadzając się „solińskimi Krupówkami” dotarliśmy na koronę zapory. W pięknym słońcu podziwialiśmy Jezioro Solińskie. Po kilkunastu minutach już w Polańczyku wsiadaliśmy na statek spacerowy Tramp, by z jego pokładu zobaczyć zaporę, podziwiać jezioro, wyspy i linię brzegową. Wielką przyjemnością był rejs, podczas którego podziwialiśmy piękno przyrody, a kapitan opowiadał historię zalewu i okolicznych terenów.
Wczesnym popołudniem zawitaliśmy ponownie do Sanoka, zatrzymując się na obiad. Stąd już tylko powrotna droga do domu. Do Jaworza wróciliśmy wieczorem, pełni wrażeń, trochę zmęczeni i niewyspani, ale zadowoleni.
Bieszczady w słońcu i w deszczu… wycieczka tegorocznych konfirmantów 01-03.2015 r.
Na długi majowy weekend tegoroczni konfirmanci wyruszyli w Bieszczady.
W piątek 1 maja wczesnym rankiem autobus zapełnił się rozespaną, ale ciekawą przygód młodzieżą i opiekunami. Długą podróż umilały rozmowy, poznawanie się, gry, niektórzy nie odstępowali książki do nauki konfirmacyjnej – widać pamiętali o wieczornym przygotowaniu do egzaminu. Jednak większość rozluźniona poświęcała czas na zabawę lub podziwianie widoków za oknem.
W południe dotarliśmy do Sanoka. W Muzeum Budownictwa Ludowego przez ponad 2 godziny poznawaliśmy wsie, które zamieszkiwali Bojkowie, Łemkowie, Dolinianie, Pogórzanie. Przewodnicy zabrali nas w podróż po różnych regionach etnograficznych, pokazując nie tylko różne style architektury, ale przede wszystkim przybliżając życie tutejszej ludności, związane zarówno z codziennym dniem pracy, jak i kultem religijnym i szkolnictwem. Odwiedziliśmy wiejskie chaty, cerkwie prawosławne, grekokatolickie, starą szkołę, plebanię, dworek szlachecki i część skansenu, poświeconą wydobyciu ropy naftowej. Na koniec udaliśmy się na Galicyjski Rynek, gdzie zajrzeliśmy do apteki, zakładu fryzjerskiego, domu nauczyciela, sklepu kolonialnego i domu rodziny żydowskiej.
Popołudnie spędziliśmy spacerując po sanockiej starówce, kosztując tradycyjnych przysmaków kuchni bieszczadzkiej lub … włoskiej pizzy.
Wieczorem dojechaliśmy do Ośrodka Wypoczynkowo-Rehabilitacyjnego w Myczkowcach, prowadzonego przez Caritas. Tutaj czekała na nas domowa obiadokolacja i oczywiście noclegi. Po rozlokowaniu się w pokojach i krótkim odpoczynku młodzież udała się do świetlicy, gdzie przygotowywała się do egzaminu konfirmacyjnego i uroczystości konfirmacji. Miła niespodzianka spotkała księdza proboszcza Władysława Wantuloka, któremu konfirmacji przyznali tytuł „fest fajnego farorza”, co uwidocznione zostało na t-shircie.
Późny wieczór posłużył integracji grupy, choć w niektórych pokojach trwał troszkę zbyt długo. A efekty było widać już następnego dnia.
W sobotę nieco niewyspana, ale za to zintegrowana grupa stawiła się na śniadaniu, by zaraz po nim udać się na całodniową objazdową wycieczkę po Bieszczadach. Niestety aura nie sprzyjała wyjściu w góry, więc nie udało nam się zdobyć w pieszej wędrówce Połoniny Wetlińskiej, ale padający deszcz nie przeszkodził w skorzystaniu z innych atrakcji.
Bieszczadzką Kolejką Leśną (wąskotorową) ze stacji głównej – Majdan koło Cisnej pojechaliśmy do wsi Balnica, na granicy ze Słowacją. Przejeżdżaliśmy przez leśne ostępy, gdzie jedynym śladem cywilizacji były tory kolejowe. W Balnicy w środku lasu na małej polanie stoi jeden zaledwie dom, w którym jest sklep – można tu kupić słowackie produkty. Na peronie oczekuje wielu mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy oferują turystom gorącą herbatę i bieszczadzkie smakołyki. Mamy półgodzinną przerwę, więc mimo mocno padającego deszczu, chętnie korzystamy z tej oferty, by się rozgrzać. Po powrocie na dworzec główny w Majdanie zwiedziliśmy także zabytkowy budynek dworca, poznając historię „bieszczadzkiej ciuchci”.
Dalszą część wycieczki odbyliśmy autobusem udając się Wielką Pętlą Bieszczadzką przez Cisną, Wetlinę, Ustrzyki Górne, Smolnik do Ustrzyk Dolnych. Po drodze zboczyliśmy z trasy do Zagrody Pokazowej Żubrów w Mucznem. Przez cały dzień towarzyszył nam przewodnik Pan Edward, który przekazał nam mnóstwo ciekawych informacji.
W Ustrzykach Dolnych zwiedziliśmy prywatne Muzeum Młynarstwa i Wsi – Młyn, jedyne w południowej Polsce. Prezentowane są tu m. in. maszyny z XIX w. wykorzystywane w młynarstwie parowym. Młyn jest w pełni sprawny i w każdej chwili może podjąć swoją pracę, wykorzystując zgromadzone tu maszyny. Niespodziewanie trafiliśmy także na koncert żeńskiego chóru prawosławnego z Sanoka, który wykonywał ukraińskie pieśni ludowe. Mogliśmy również podziwiać ukraińskie stroje ludowe.
Z Ustrzyk pełni wrażeń wróciliśmy do Myczkowców. Po kolacji zwiedziliśmy znajdujący się tutaj „Ogród Biblijny”. Odbyliśmy w nim wędrówkę od raju w Edenie po ostatnie rozdziały Objawienia św. Jana.
Wieczorem zostaliśmy zaproszeni przez Dyrektora Ośrodka ks. Bogusława Janika do sali kinowej na film: „Wilcze góry”, ukazujący piękno przyrody Bieszczad i szczególnego mieszkańca – wilka. Niespodzianką był spacer po lesie pełnym zwierząt w sali obok kina.
W niedzielny poranek pożegnaliśmy gościnne Myczkowce i udaliśmy się do Soliny. Przechadzając się „solińskimi Krupówkami” dotarliśmy na koronę zapory. W pięknym słońcu podziwialiśmy Jezioro Solińskie. Po kilkunastu minutach już w Polańczyku wsiadaliśmy na statek spacerowy Tramp, by z jego pokładu zobaczyć zaporę, podziwiać jezioro, wyspy i linię brzegową. Wielką przyjemnością był rejs, podczas którego podziwialiśmy piękno przyrody, a kapitan opowiadał historię zalewu i okolicznych terenów.
Wczesnym popołudniem zawitaliśmy ponownie do Sanoka, zatrzymując się na obiad. Stąd już tylko powrotna droga do domu. Do Jaworza wróciliśmy wieczorem, pełni wrażeń, trochę zmęczeni i niewyspani, ale zadowoleni.
galeria